Hebon

Historie świata Hebon

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2017-01-14 12:59:09

Karol
Administrator
Windows 7Chrome 55.0.2883.87

Liosta Nimhe

Wypatrywacz badał ludność tej wioski dopiero od wczoraj, więc trzymał się terenów zalesionych, w których czuł się jak w domu, w obawie przed byciem wykrytym. Wiedział, że kluczem do udanego ataku jest zaskoczenie, ale wiedział też, że jego banda niedługo straci zapasy i cierpliwość. Musi się dziś zbliżyć do domostw i zdać raport - najlepiej opisujący nieskończone bogactwa.
Usłyszał poruszenie w gęstwinie nie dalej jak rzut kamieniem od siebie, ale okazało się, że to tylko łania szuka pożywienia. Idealnie! Gdyby wrócił z jedzeniem to na pewno nie byłoby żadnej kary, bo od tygodnia żyją na kaszy. Powolutku odczepił kuszę i wyciągnął bełt. Naciągnął cięciwę, nałożył pocisk i znowu zaczął oglądać teren, gdy zauważył, że na zwierzę ma ktoś jeszcze ochotę - z krzaków, z których przedtem wyszła łania teraz wynurzył się osobnik niewysoki, dosyć umięśniony i wytatuowany w zielonoczarne plamy, ubrany tylko w krótkie skórzane spodnie. Trzymał przed sobą kij jakby ktoś go w niego wbił, a on by próbował go wyrwać z ciała.
Wypatrywacz uśmiechnął się pod wąsem. Mięso łani i jeniec zyskają mu przychylność w oczach herszta - trzeba tylko poczekać aż będzie mógł się do niego podkraść.
Obok przeleciał trzmiel i postanowił bandytę użądlić, ale on był zawodowcem, więc nawet się nie poruszył - w oczach mu tylko pociemniało, ale to za chwilę przejdzie. To przez te czajenie się w krzakach i obserwacje tubylców, miał prawo być zmęczonym. Chłopak daleko nie pójdzie - a nawet jeśli to się go wytropi - więc krótka drzemka niczego nie zmieni. Nadal jest czujny. Para osobników, która do niego podeszła wcale go nie zdziwiła - słyszał ich już od jakiegoś czasu. Tylko oczu nie chciało mu się otwierać. Zatrzymali się koło jego leżącego ciała.
- Mi on niepotrzebny, wolę jego rzeczy. Zgadzasz się na to?
- Ukrywa się przyzwoicie - może zrobię z niego myśliwego... Dobra, niech będzie! Tylko pomóż mi go przenieść.
- Mam nadzieję, że ktoś będzie chciał odkupić resztę jego bandy. Miejsca i zajęć może zabraknąć dla tylu osób.
- I pewnie nadają się tylko do walki... Trudno, Los tak chciał.
- Ano chciał.

Wiadomość dodana po 19 s:
Portal z którego wyszliście znajduje się na ogromnym placu. Przynajmniej dawno temu był to plan. Teraz natura powróciła w to miejsce.
Stąpacie powoli po resztkach kamiennych płyt, którymi wykładano tu drogi. Natura już odzyskała ten tereny. Nie trudno dostrzec resztki dawnych zabudowań, jednak wszystkie pokryte są warstwami rośli.

Jednak nie ma czasu na zastanawianie się kim byli poprzedni mieszkańcy tego miejsca. Zimne białe płatki śniegu, powoli opadające na wasze ramiona, oznaczają że macie mało czasu na znalezienie schronienia.

Ruiny znajdują się na równinie. Przepływa przez nie rzeka, z północnego zachodu na południowy wschód. Niedaleko miejsca waszego przybycia znajduje się pokaźne wzniesienie na którego szczycie widać zniszczoną fortece. Na północnym horyzoncie majaczą jakieś góry.
Na zachodzie widać linie lasu.

Dudżi poczekał aż ostatni z was przejdzie przez portal. Spojrzał po zebranym tłumi:
- Nie wiem czy na dobre czy złe ale witajcie w Hebon. To wasz nowy dom.

Wiadomość dodana po 48 s:
Samo przejście pomiędzy światami było przerażającym przeżyciem. Ujrzenie wymarłej osady skąpanej w śniegu było na tyle przygnębiające, że większość niewolników chciała uciec z tego miejsca - co przykre, kilku liostów dołączyło do ich szaleństwa. Ci, którzy zachowywali się agresywnie, zostali unieruchomieni; ci zaś, którzy pobiegli jak tylko najdalej mogli od dziwnych wrót nikt nie zatrzymywał - jak zechcą to wrócą, jeśli Los i Natura pozwolą.
Na swoich ziemiach miewali takie zimy, więc wiedzieli, że bez szczelnego schronienia może być trudno przetrwać do wiosny - o ile tutaj pory roku, cykle księżyca i słońca są podobne.
Nastroje były ponure, ale ludzie nie histeryzowali jak już doszło do nich co się stało i, że nie ma już odwrotu. Los tak chciał...
Starsi wioski rozdzielili się by dojść do każdej większej grupki ludzi, dawać dobre rady i wybrać ludzi, którzy mieliby przeszukać okoliczne ruiny. Zebrali także mały oddział myśliwych i wojowników, którzy mieliby sprawdzić fortecę widzianą z daleka.
Około 300 osób rozeszło się w grupkach po okolicy w poszukiwaniu osłony przed śniegiem, materiałów łatwopalnych i rzeczy potrzebnych, a także zbadać tutejsze rośliny.
Parę osób siłą rzeczy przyjrzy się rzece.
Grupka 30 osób rozpoznania wyruszyła w stronę fortecy - w przypadku gdyby się nadawała na zamieszkanie, będą szukać najlepszej drogi dla plemienia do niej. Wzięli dmuchawki z unieruchamiaczem, małe maczugopałki, trochę lin i dostali proszek i instrukcje do niego, który zmusi ich ciała do wysiłku, jeśli będą padali z sił.
15 osób, w tym 2 Liosta pobiegli gdzieś poza granicę wioski - każdy w inną stronę.
Starsi plemienia i inni chętni by stać na mrozie kręcą się po ruinach w okolicy portalu, by dowiedzieć się co się tu stało.
Reszta próbuje się ogrzać w zakątkach ruin, policzyć ile rzeczy zostało przyniesionych i jakie, a także zaczynają robić jedzenie dla wszystkich.

Wiadomość dodana po 01 min 03 s:
Po dokładnym przeszukaniu ruin niestety nie znaleźliście wiele. Do gruz, kamienie i trochę kawałków starego metalu który mógłby kiedy miska, talerzem czy w sumie czymkolwiek.

Kawałki ścian pozwoliły chociaż na chwile ukryć się przed wiatrem. Ale zbudowanie schronień dla 300 osób zajęłoby co najmniej kilka miesięcy.

Na szczęście grupa ze wzgórza powróciła z dobrymi wieściami. Forteca owszem została dawno opuszczona i od tego czasu popadała powoli w ruinę, Ale większość ścian w środku jest cała a i sufit przecieka tylko w kilku miejscach.

Jest tam tylko jedna dziwna rzecz a w zasadzie około 200 kamiennych rzeźb ludzi. Przedstawiają one normalnych ludzi przy ich codziennych czynnościach. Kowal który kuje na kowadle którego niema, stajenny czesze niewidzialnego konia, czy strażnicy grający w karty.

Po kilku nocach spędzonych w fortecy. Ludzie niektórzy ludzie zaczynają przychodzić do starszych. Mówią że wiedzą jak nazywał się ten czy tamten posąg.
- To Awadu, młody chłopak z wioski na dole. Stracił rodziców i braci w pożarze w wieku lat 5. Przygarną go brat matki, który pracował w kuchni.
Tak opowiadają o kolejnych postaciach. Mówią że mają sny w których widzą sceny z życia tych osób.

Śnieg przykrył cała okolice. Opał jaki udało znaleźć się w okolicy powoli się kończy. Do tego zapasy żywności równiesz szybko maleją. Ryb z rzeki jest niewiele a ludzi pełno.

Wiadomość dodana po 01 min 27 s:
Dopisz komentarz do postu  Wysłany: 2014-06-10, 11:40         
Nowe miejsce było wystarczające do pomieszczenia uchodźców, a dzięki wprawie w obróbce kamienia sama twierdza wracała do stanu nawet nie używalności, a wygody. Problemem były tylko mróz i głód.
Starszy Lennox z domu Wiązu, który najdłużej został w ruinach zebrał grupę koło 200 ludzi i polecił im szukania pędów, bulw, roślin pod śniegiem za ruinami.
- To musiała być wioska dostarczająca jedzenie dla twierdzy, musieli mieć duże pola uprawne naokoło! Nawet jeśli opuścili te miejsce dawno temu roślinność powinna tu nadal być - mimo, że trochę zdziczała. Wszyscy wiemy, jak i gdzie szukać roślin pod śniegiem - sarny czy dziki już nas tego nauczyły!
Z opałem będzie trudniej, ale do tego przygotowuje się starszy Busby z domu Klonu - postanowił zabrać ze sobą setkę ludzi najlepiej trzymających się na nogach, trzydziestu myśliwych, biorących udział w zwiadzie twierdzy, córkę Beathas, inteligentną nastolatkę mającą sporządzać mapę i mieć oczy dookoła głowy, a także swego syna Ivora, który miał się szkolić w dowodzeniu oddziałem, a także sprawdzić swoją wiedzę zielarską, i wybrać się do lasu widzianego na horyzoncie w celu znalezienia jadalnych roślin osłoniętych przed śniegiem, drewna na opał, a może nawet zwierzyny.
Dostali środki pozwalające wykrzesać z siebie dodatkową energię, pomagające zachować pewność rąk i zwykłe leki na wzmocnienie w taką pogodę.
Niestety obaj starsi wiedzieli, że zima im nie sprzyja, bo z lasu mogli zabrać tylko obumarłe drzewa czy opadłe gałęzie, upolowaną zwierzynę musieli oprawić na miejscu i wyrzucić resztki dla pozostałych przy życiu zwierząt, a na miejsce wyrwanych jadalnych roślin zasadzić nowe - najlepiej z nasion dopiero co wyrwanych. Wszystko to sprawi, że o ile nie dopisze im szczęście to zajmie to nieco czasu.
Przed wyruszeniem Busby przemówił do córki:
- Jeżeli coś mnie się stanie to ty staniesz się dowódcą wyprawy, twój brat nadal będzie dowodził swoim oddziałem, ale ty masz przynieść do twierdzy tyle wiedzy ile twoja głowa pomieści i jeszcze trochę! Dlatego zapamiętuj wszystko, bo będę Cię pytał o wszystko.
Pierwsze pytanie: jakiego rodaju drzewa widzisz w tym lesie i co z tego wynika? Nie śpiesz się...

Pozostali ludzie w twierdzy próbowali wprowadzić swój własny porządek przesuwając rzeźby w miejsca, gdzie nie przeszkadzały, lokując zwierzęta w pomieszczeniach, które chyba były stajniami, łatając dachy i ściany i powoli wprowadzając się do pokojów.
Starszy Blathmac z domu Paproci pierwsze noce spędził na obserwacji nieba, ale chmury nie pozwoliły mu dojrzeć gwiazd i przekonać się, czy ujrzy choć jedną znajomą rzecz. Zaciekawiły go jednak opowieści o rzeźbach. Na tyle, że krążąc wokół nich z kawałkiem węgla i kory brzozy pytał ludzi o nich.
- Widzę, że to kowal, ja się pytam czemu myślisz, że robi miecz, a nie sprzęt rolniczy? Gdzie Ty w ogóle widziałeś kowala, bo na pewno nie u nas...
- Nie widziałem nigdy, starszy... Ja po prostu wiem. Jak we śnie.
- To mówisz, że jak się nazywa? Kroda?
Kawałkiem kredy podpisał posąg w widocznym miejscu, na ubraniu kowala, po czym przechodził do następnego - nie mógł za dużo się pytać, bo pamięć już nie ta, a kawałków kory tylko tyle ile zabrali ze swojej wioski.

Pozostała piątka starszych próbowała zbadać dogłębnie fortecę - poszukiwali map, zapisów, śladów walk - wszystkiego co mogłoby im powiedzieć co tu się stało.
Starszy Ibor z domu Cisu oglądał zawalone wejście do piwnic i zastanawiał się co tu zaszło i czy da się to odkopać małym nakładem sił.

----------------------------------------------------------------------------------
Ludzi jest koło 500, a nie 300. Minus 15, którzy uciekli na samym początku.
Starsi, którzy się za coś wzięli to ci co się znają na tym przynajmniej bardzo dobrze.

Wiadomość dodana po 01 min 41 s:
Prawie 2 tygodnie zajęło gromadzenie drewna, ale zapasy powinny starczyć na cała zimę.
Mapa Beathas w załaczniku.
Na pytanie jakie drzewa rosną w lesie pokazała na drzewo przyniesione z lasu.
- O takie drzewa tam rosną.

Niestety zbieraczom w wiosce zupełnie się nie powiodła. Większość roślin jest nie jadalna, a te które są obrodzą dopiero na wiosnę. Widmo głodu jest coraz realniejsze.

Blathmac zdołał określić zapisać imiona i krótką historię 2/3 posągów w twierdzy. Jednak jego rozpytywania spowodowały niemała panikę w wiosce. Ludzie którzy mieli sny przestali przychodzić do starszych, ponieważ reszta wioski zaczęła traktować widzących jak chory, a czasem nawet gorzej.

Obserwacje nieba doprowadziły Blathmac do wniosku, że na niebie Hebonu nie ma żadnego znanego z dawnego świata gwiazdozbioru. Niestety ta wiadomość jeszcze bardziej podkopała morale wioski. Ludzie czują się coraz bardziej zagubieni i bliżsi paniki.

Niestety starszy Ibor po długich godzinach przy wszystkich 3 zejściach do niższych poziomów twierdzy, nie znalazł sposobu na odgruzowanie ich w łatwy sposób.

11 dnia zdobywania drewna, z lasu wyszedł jeden z ludzi który uciekł zaraz po przybyciu na
Hebon. Zmizerniały, cały w drobnych okaleczeniach i siniakach. Na lewym ramieniu ma ślady jakby po ugryzieniu człowieka. Wybełkotał jedynie - Demony ... czarne demony z otchłani nadchodzą... - i padł nieprzytomny.


- zaczyna brakować jedzenia, tego sprowadzonego nie ma już prawie wcale, zaś te zdobyte na miejscu nie starcza na zbyt wiele
- ludzie są coraz bardziej przerażeni, najpierw sny i wypytywanie starszych (widać że też niewiedzą co się dzieje), teraz demony i totalne zagubienie starszych

Wiadomość dodana po 01 min 52 s:
- Znowu na plemie Liosta Nimhe spadły klęski głodu, ale tak jak i wtedy, tak teraz bogowie nam dopomogą! Trzeba przeżyć do wiosny, i w takim przypadku musimy podjąć desperackie kroki- przemawiała starszyzna do zebranych współplemieńców.

Postanowili oni podzielić ludność na cztery grupy:
A) 200 ludzi pójdzie w stronę gór na północy w nadziei, że znajome tereny będą bardziej obfite w pożywienie (tam też podzielą na mniejsze grupy wedle uznania starszego Piarasa z domu Mchu)
B) 150 ludzi wyruszy w stronę lasu i domniemanych demonów w wyprawie łupieżczo-handlowej, gdy dowiedzą się trochę więcej od nieprzytomnego ocalałego (jeśli czas będzie naglił to medyczki użyją środków pobudzających by był w stanie mówić). W wyprawie wezmą udział Busby, Ivor, Beathas z domu Klonu i Alan z domu Róży odpowiedzialny za handel.
C) 50 osób ma rozejrzeć się na południe i wschód
D) reszta ma zostać w zamku i oszczędzać energię - starsi będą starali się poprawiać nastroje.

Wyprawy A i B wzięły ze sobą minimalną ilość jedzenia, za to wszyscy dostają coraz więcej "leków" wzmacniających.

Wiadomość dodana po 02 min 02 s:
Kolejne dni mijały. Starcy, młodzi i kobiety wiedzieli, że ich istnienie i istnienie całego plemienia tak zależy powodzenia wypraw, które zarządzili Starści. Może dlatego, pogodzili się z losem i zamiast bać się i rozpaczać, ze zdwojoną siłą dostosowywali starą twierdze do życia.

6 dnia po odejściu ostatniej grupy, stała się rzecz dziwna. Tuż przy wejściu do zachodniego skrzydła, gdzie przeniesiono większość posągów, pojawił się nowy. Przedstawiał on starszego Blathmac, który cierpliwie słuchał niewidocznego rozmówcy i notował coś na kawałku kory.

Tego samego dnia do wioski powróciło 10 ludzi wysłanych na południe i wschód. Pomiędzy nimi szedł olbrzym. Obcy był wyższy od najroślejszego z Nimhe o 2 stopy. Ubrany w szare skóry z olbrzymią włócznia w ręku prezentował się niczym heros.

Nako najbardziej doświadczony z grupy, która powróciła, stanął przed starszymi pozostałymi w twierdzy mając przybysza obok siebie.
- Czcigodni, pragnę wam przedstawić Tyrwana. Napotkaliśmy go wraz z 3 towarzyszy na południu, gdy dotarliśmy nad brzeg morza. Gdy nocą rozpaliliśmy ogniska, łódź Tyrwana przybiła do brzegu , on zaś wstąpił między nas bez broni i podzielił się z nami posiłkiem i trunkiem który ze sobą przyniósł.
- Następnego dnia okazało się że oprócz niego na łodzi jest jeszcze troje jego towarzyszy, którzy po wymianie kilku zdań z Tyrwanem odpłynęli z powrotem na morze.
- Nie jesteśmy w stanie zrozumieć jezyka Trywana jednak dość dobrze udało nam się porozumieć. Tyrwan przybył do nas na 7 dni, po których odejdzie na pólnoc. Chciałby nas poznać i chętnie przekaże tyle ile potrafi na temat swojego ludu zwanego Kraden.

Wiadomość dodana po 02 min 15 s:
Pojawienie się posągu wprawiło ludzi w konsternację - nikt się nie chciał przyznać do stworzenia go, ani nawet do transportu. Podejrzewano dom Cisu, ale starszy Ibor ukrócił te spekulacje mówiąc, że jeśli ktoś ma siłę do hobbystycznego rzeźbienia, a inni do szukania sensacji, to nie są w tak złym położeniu jak niektórzy myślą.
Pojawienie się olbrzyma wywołało większe zainteresowanie. Postanowiono zrobić małe przyjęcie na jego cześć, siląc się raczej na jakość potraw niż na ilość.
Na następny dzień postanowiono zasypać czcigodnego Tyrwana pytaniami i starano się poznać jego język.

- Mój drogi Tyrwanie - mówi starszy syn Alana z domu Róży Daire przykładając sobie pięść do piersi i wskazując na Tyrwana - jak widzisz dopiero przygotowujemy ten teren do ponownego zamieszkania, ale potrzebujemy rzeczy, których nie możemy znaleźć w okolicy, a którymi Twój lud na pewno handluje.
Zatoczenie dłonią wkoło wskazując na pozostałości po dawnych mieszkańcach, pracujących osadników przy naprawach i przy wytwórstwie potrzebnych rzeczy, wreszcie wskazanie na Tyrwana, gestem pokazanie ważenie sakiewki i uściśnięcie rąk.
Na czas nieobecności swego ojca Daire, jako znający się na zawiłościach handlowych i kontaktach międzyludzkich, został wybrany na głównego przedstawiciela interesów względem ludu Kraden.
Daire odwrócił się i uśmiechnął do Nako.
- To jest nasza szansa, przyjacielu. Drastycznie zwiększyłeś swoja szanse na przyjęcie do któregoś z domów. A może wolisz założyć własny? Wracając jednak do ważniejszych spraw: wiesz kiedy wrócą inni członkowie Twojej grupy? I najważniejsze: czy w morzu da się znaleźć pożywienie?
Zastanowił się chwilę. Jego lud morza prawie nie widział, on sam jako syn głównego handlarza widział je z daleka tylko parę razy, ale słyszał, że całe miasta mogą się z niego wyżywić. Odwrócił się do cudzoziemca... tubylca.
- Czy jest jedzenie w wodzie na południu?
Zrobił zastanawiającą minę, pokazał w stronę południa starając się dobrze wymówić "svoar" - podstawy, których musiał się nauczyć: kierunki świata, odległości, pomiar czasu - i udał, że łowi ryby.
-Jak daleko jest Twoje plemię? W którą stronę?
Zaczął pokazywać różne strony świata i pytał "Kraden?". Gdy już wskazywał dobrą stronę zaczął wymieniać znane mu odległości: "klik? eee.. sun?".
Uff... Łatwo nie szło, a to dopiero początek. Będzie musiał się nauczyć jego języka, jeśli jakiś chce marzyć w ogóle o jakimś handlu. Ale najpierw podstawy: liczby, nazwy dni, tygodni, miesięcy, podstawowe nazwy towarów. Musi się sprężyć, bo już szukają kogoś ze znajomością gwiazd w zastępstwie starszego Blathmaca. I Tyrwan pewnie też będzie wtedy bardziej rozmowny - żeglarze lubią gwiazdy chyba...
Ale to jutro, pojutrze, teraz najważniejsze. Daire, najstarszy syn Alana z domu Róży, głównego handlarza Liosta Nimhe uśmiechnął się pod nosem.
-Powiedz, drogi Tyrwanie... czym wasze plemię handluje?

Offline

#2 2017-01-19 19:38:24

Karol
Administrator
Windows 7Chrome 55.0.2883.87

Odp: Liosta Nimhe

Po trzech dniach obecności obcego, udało się ustalić trochę wspólnych terminów. Dzięki czemu udaje się rozmawiać na proste tematy. O poranku tego dnia Tyrwan poprowadził ludzi nad morze, gdzie zgodnie z jego słowami przybyło więcej jego pobratymców na dwóch dużo większych łodziach.
knar.jpg
Przywieźli ze sobą kilka wielkich koszy z wędzonymi rybami i jakimiś zasuszonymi roślinami. Przekazali jako dar.
Pozostałe 4 dni Tyrwan wraz z jego kompanami starał się nauczyć jak pływać łodzią ich łodzią i jak korzystać z sieci. Niestety uprzedził, że zimą połów będzie niewielki, ale wraz z odejściem mrozów, można w ten sposób zgromadzić znaczne zapasy.
Zgodnie z tym co powiedział po 7 dniach odpłynęli, przekazując jedynie, że może kiedyś powrócą. Zostawili jedną z łodzi. W każdym razie ostrzegli jeszcze, aby nie oddalać się od zamku do czasu, aż śnieg nie stopnieje. Ostrzegali też przed groźnymi opadami.

Dwa dni po odpłynięciu Tyrwana, powrócili wojownicy wysłani za demonami. Długa kolumna powoli wyłaniała się z lasu. Wszyscy wyglądali na wycieńczonych i mniej lub bardziej rannych. Nieśli pomiędzy sobą prowizoryczne noszę na których leżeli ci sami nie mogli się poruszać.
Na spotkaniu ze starszymi przywódcy wyprawy zrelacjonowali ją tak.
- Na pierwszego demona natrafiliśmy po 2 dniach. Była to karykatura człowieka. Chudy, wysoki o ciemnej skórze pełnej wrzodów i innych zniekształceń. Zaatakował z znienacka, mimo że był sam przeciw tak wielu. Wojownicy zabili go jednak zanim zdarzyłem ich powstrzymać. W walce używał pazurów niczym u wilka i zębów.
W ciągu kolejnego dnia napotkaliśmy kolejny tuzin. Tym razem pojmaliśmy trzech żywcem. Jednak w żaden sposób nie dało się z nimi porozumieć. Są niczym bestię, brak rozumy, jedynie agresja.
Nasi zwiadowcy znaleźli coś co przypominało obóz lub gniazdo, nie wiem jak to nazwać. Naliczyli w nim ponad 50 osobników. Postanowiłem, że nie możemy mieć takiego zagrożenia tak blisko naszej siedziby, dlatego następnego dnia zaatakowaliśmy.
- Niestety to była pułapka, kiedy rozpoczęliśmy atak, z głębi lasu wyskoczyły na niezliczone ilości tych stworów. Otoczyły nas i sytuacja wydawała się stracona. Wtedy pomiędzy nimi Ivor spostrzegł coś innego. Jedno stworzenie nie pasowało do hordy. Było piękne, krwisto czerwone, nie tak wysokie jak reszta. Udało mu się ustrzelić tego stwora mimo niemal 200 stóp odległości, ciemności i drzew dzielących go od niego.
Kiedy Przewodnik, jak go nazwaliśmy, padł, reszta wpadła w rozsypkę. Nadal były śmiertelnie niebezpieczne ale już nie potrafiły skoordynować swoich działań. Udało nam się je odeprzeć i przepędzić. Powaliliśmy prawie dwie setki tych stworzeń.

Do wioski powróciło 131 uczestników wyprawy. 19, który padli w boju pochowano na miejscu (nie wiem jak twoi chowają zmarłych). 27 jest ciężko rannych, szanse na uratowanie wszystkich są niewielkie. W okół ich ran pojawiło się zakażenie. Do twierdzy zabrano ciało Przewodnika i 2 stworów.

W zamku jest teraz 234 ludzi.
Żywności jest na rozsądne gospodarowanie przez 2 może 3 miesiące. Dodatkowy 1 jeśli zabić wszystkie zwierzęta.
W ciągu tego tygodnia udało się się uszczelnić kilka największych dziur w pomieszczeniach służących za schronienie.

--------------
Zasoby:
Jedzenie: 10
Drewno:  10

Offline

#3 2017-02-11 13:04:03

nowosz
Użytkownik
Windows 7Firefox 51.0

Odp: Liosta Nimhe

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit(...)


-------------
-zmarłych chowają pod kamieniami, ewentualnie ziemią. każdy nosi na szyi woreczek z ziemią i nasionkiem wybranym przez siebie (domy głównie swoje rośliny, ale niekoniecznie), który w przypadku śmierci ma być zasadzony w ciele zmarłego. ekwipunek zabierany jest dla rodziny
-zwierzęta(60): 45 kaczek różnej rasy(one pus opiekun były to dary od innego plemienia i były najbliżej portalu), 2 psy, 2 koty, 5 alpak(mogą być jako zwierzęta pociągowe), 6 świnek morskich(przynajmniej na początku;p)
-liostianie jako najczęstsze uzbrojenie mają proce (na daleki i bliski dystans) i pałki trochę jak ciupagi, ale z samego drewna. Bogatsi mają kusze (kupne) i nadziaki(kupne)
-jako pancerz mają grube wełniane odzienie (z alpak) - bogatsi mają je po prostu ładniejsze
-każdy nosi jakąś truciznę, narkotyk, lek
-------------

-spisać mały słownik i zacząć uczyć podstaw języka Tyrwana
-dać Tyrwanowi wyroby z kości i kamienia jako dar
-brygady budowlano-remontowe mają jako priorytet łatać dachy i odgruzować rynsztoki, rynny i inne, aby uchronić przed "groźnymi opadami"

-alchemicy mają sprawdzić czy ciała demonów mają jakąkolwiek wartość: do wytwarzania narkotyków, lekarstw, trucizn, jako jedzenie dla zwierząt i (tylko dla samej wiedzy) czy da się wykorzystać ich skórę jako ubranie
-starsi mają się przyjrzeć czy są jakieś punkty na ciele, które są bardziej podatne na unieszkodliwienie/zabicie demona

-każdy z 27 ciężko rannych dostanie taka sama opiekę i dodatkowo zioła odpowiedzialne za pozbycie się zakażeń, zmniejszające utratę krwi, wspomagające gojenie ran, a w końcowym przypadku otępiające/przeciwbólowe
-starszy Logan z domu Brzozy jest medykiem i wraz z ósemką podopiecznych opiekuje się ciężko rannymi. jedna sanitariuszka zajmuje się lżej rannymi
-korzystanie z wiedzy medycznej podczas opatrywania pierwszego rannego z lasu
-wypytywanie Beathas o mapy i punkty kartograficzne w lesie - gdzie było gniazdo, czy po drodze do lasu były jakieś schronienia
-jeśli ktoś będzie na tyle ranny, że zwykła medycyna nie pomoże, to jest przyzwolenie na testowanie na nich lekarstw na bazie nowych roślin z tego świata i spreparowanych z ciał trójki demonów

-nako ma wypytać pozostałych "niewolników" czy maja umiejętności stawiania pułapek, budowania statków, żeglowania
-wybrać 10 osób żeby zamieszkali w porcie (z 20 osób dodatkowo do budowy/remontu) i powoli się uczyli obsługi statku i sposobów łowienia. Wyruszy z nimi Daire, jako że tylko dom Róży jako handlowcy przynajmniej słyszeli o wielkich wodach; dodatkowo ma witać następnych przybyszów
-wybrać 10 myśliwych plus Nako do ustanowienia miejsca pod lasem, z którego będą polować i pozbywać się pojedynczych demonów wędrujących za blisko. Mają ustawiać pułapki oddzielnie na demony (więcej) i na zwierzęta (mniej); domyślnie przynajmniej 5 żołnierzy ma chronić tej placówki, ale na czas budowy/remontu (zależy czy coś się dowiedziano od Beathas) ma przyjść do 20 budowlańców i 20 żołnierzy i Ivor z domu Klonu
-jak placówki będą postawione Ivor z 15 żołnierzy wybranych podczas ostatniej bitwy będą krążyć od fortu do lasu i wielkiej wody, zabierać nadwyżki żywności, luzować zmęczonych ludzi i przysyłać innych

-młodsze osoby mają opiekować się zwierzętami: wypasanie alpak, utworzenie stawiku dla kaczek, niedużej szczelnej komory dla świnek morskich i rozpalania małych ognisk, żeby nie pozamarzały

Ostatnio edytowany przez nowosz (2017-02-11 13:05:30)

Offline

#4 2017-02-28 23:25:48

Karol
Administrator
Windows 7Chrome 56.0.2924.87

Odp: Liosta Nimhe

Cała wioska pracowała, aby pomóc ranny. Ci którzy nie mogli pomóc bezpośrednio, starali się zapewnić komfort w pomieszczeniach przeznaczonych na lazaret. Dbali o ogień, wodę i jedzenie.
Niestety jak można było się spodziewać, nie każdą walkę o życie udało się wygrać. Czternastu rannych zmarło w ciągu tygodnia. Część tak szybko, że nawet nie udało się spróbować bardziej ryzykownych form leczenia. Choć może to i dobrze... czterech ze zmarłych poddanych testom umierało w ogromnej agonii, wszelkie próby załagodzenia bólu się nie powiodły. Jeden cierpiał tak bardzo, że starszy Logan po godzinie jego udręki postanowił ją ukrócić samemu. Jednym ze zmarłych jest starszy Busby, starano się mu pomóc na wszelkie sposoby, jednak jego ciało zawiodło. Odszedł w spokoju.
Wśród trzynastu ocalonych, jeden tak szybko doszedł do siebie, że po tygodniu przekonał Logana, aby pozwolił mu wrócić do obowiązków w plemieniu. Reszta nie jest jest w tak dobrym zdrowiu, ale ich życiu nic nie zagraża. Cześć powinna dojść do siebie po miesiącu (6), część po dwóch (5), a najciężej ranni po trzech (2).
Są dwa bardzo dziwne przypadki, o których Logan nie powiedział otwarcie, przekazał informację jedynie innym starszym. Łączy ich to, że przez przypadek podano im mieszankę lekarstw z odrobiną krwi Przewodnika.
Nod młody wojownik, był już praktycznie po drugiej stronie, jednak po otrzymaniu leku ocknął się i niczym zauroczony wypowiedział 'Cudowna harmonia, idealny porządek... to takie piękne'. Po czym stracił przytomność, jednak ciało zaczęło się regenerować (normalnie [dblpt]P nie po loganowemu). Na jego klatce piersiowe pojawiły się znamię w kształcie idealnego dwunastokąta, który w środku jest podzielony na idealne trójkąty równoboczne.
Drugi przypadkiem jest Irwan. Jego zioła również ocuciły, jednak jego słowa wypowiedziane niemal szeptem nie zostały wychwycone przez opiekującego się nim medyka. Krew która wypływała z jego ran, zmieniła barwę na czarną, ale już po kilku chwilach każda z nich zasklepiła się.

Badanie ciał demonów przyniosło jedynie rozczarowanie. Ich ciała nie różnią się zbytnio od ludzi. Mają trochę inne kształty, zamiast palców mają szpony, ale nie mają nic co mogłoby zostać wykorzystane. Próba podania ich zwierzętom skończyło się jedynie chorobą psa, którego zmuszono niemal do przełknięcia małej porcji.
Inna historia to ciało Przewodnika. Ma idealne proporcje. Poza ranami, nie ma na nim żadnych skaz czy innych oszpeceń. Jest bezwłosy. Dłonie jak u ludzi, pozwalały na korzystanie z dowolnych narzędzi. Nie ma o jednak oznak jakiej mógł być połci. Największym odkryciem była jednak jego krew. Kropla dodana do ryby, spowodowała że koty którym ją podano niemal rzuciły się na siebie, aby zdobyć ten drobny kawałek. Leki podane chorym zadziałały mimo beznadziejnej sytuacji (chodzi o tych wymienionych wyżej). Zaś wrzucona do ognia zwiększa znacznie jego temperaturę.

Tydzień po odejściu Tyrwana, był bardzo intensywny. Dlatego też jak już zaczęto spisywać język, którym się posługiwał to nastąpiło wiele problemów. Ludzie zapamiętali wiele słów, ale często w różny sposób. Mimo prób ustalenie przez starszych najbardziej zgodnych tłumaczeń, co-najmniej połowa zdobytej wiedzy uległa zapomnieniu.

Naprawa zamku nie idzie już tak dobrze jak wcześniej. Wszystkie drobne naprawy zostały, już zakończone. Zaś te większe w obecnych warunkach i przy braku wprawy, tak naprawdę nawet nie ruszyły w ciągu 2 tygodni ani odrobinę do przodu (-1 drewna).

Starszy Beathos miał wiele na głowie, jego próby stworzenia mapy, zawsze są przerywane przez jakieś pilne sprawy. Teraz gdy odszedł Busby, decyzji do podjęcia jest jeszcze więcej, a czasu jeszcze mniej.

Wśród niewolników udało znaleźć się sześciu, którzy całkiem nieźle radzą sobie z żeglugą. Starają się przekazać swoją wiedzę ochotnikom, jednak to długi proces. Orgi, który okazał się z nich najbieglejszy, uważa że przy obecnej pogodzie nauka jest niezbyt bezpieczna, ale dzięki temu w ciągu dwóch miesięcy powinno mu się udać wyszkolić dwie dodatkowe załogi.

Myśliwi radzą sobie dobrze. Dzięki ich pracy zasoby jedzenia nie uszczupliły się znacząco w ciągu tych dwóch tygodni.(+1 jedzenie)
Meldowali, że trzykrotnie napotkali demony. Jednak udało im się je uśmiercić zanim dokonały cokolwiek złego.

--------------
Zasoby:
Jedzenie: 9
Drewno:  7

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum